Recenzja Hatsune Miku: Project DIVA F
squaresofter
20.07.2015
1249V
Hatsune Miku: Project Diva f to gra...
Zaraz, o czym to ja miałem?
Hmm, od czego powinienem zacząć?
Czekajcie. Już wiem. A nie, jednak zapomniałem.
Uff, jakoś przetrwałem. Zacznijmy
jeszcze raz. Hatsune Miku: Project Diva f to gra o cyckach, tfu, to gra
rytmiczna, wyprodukowana przez Crypton Future Media dla Segi i wydana na PS3 w 2013r.
Do kogo jest kierowana? Do ludzi, którzy nie planują mieć dziewczyn w realu, bo nie umieją dobrze zagadać albo są zbyt biedni lub do ludzi chorych na prostatę. Ci ostatni nie muszą nawet martwić się o to, ze im penis nabije guza na czole podczas próby zaliczenia którejś z piosenek.
Diva f pokazuje upadek moralny młodych dziewczyn w 3d. Jak się tak patrzę na to, co one wyczyniają, to dochodzę do wniosku, że dobrze, że nie mam córki, bo jak by się zachowywała tak jak vocaloidki z tej gry, to ciąża w nastoletnim wieku murowana.
Najważniejszym elementem Divy f jest
oczywiście gra rytmiczna, polegająca na naciskaniu odpowiednich
przycisków na padzie, które pojawiają się podczas wybranej przez nas
piosenki. Podstawowych utworów jest 38. Można je odkryć
w 2-3 godziny na najłatwiejszym poziomie trudności, zaliczyć i rzucić
grę w kąt, ale dla mnie to był tylko wstęp. Prawdziwa zabawa zaczęła się
dopiero później.
Piosenki i teledyski zawarte w grze
są zróżnicowane. Szybkie żywiołowe kawałki mieszają się w Divie z
pięknymi i wzruszającymi balladami.
Tak właściwie to każda jedna ma jakąś inną historię. Raz jest to spacer z kotem. Innym razem dawanie czadu przed publicznością złożoną z więźniów. Duety, tercety, kwartety, piosenki, których motywem przewodnim jest przyjaźń, wiara w to, ze nawet w świecie pozbawionym życia może zakwitnąć nadzieja, hołd oddany okularom, przechadzka z dziewczyną i smutek rozstania, świąteczne ballady oraz wiele innych. W Divie jest nawet piosenka powstała na cześć czterech magicznych przycisków PlayStation i aż dziw bierze, że nikt nie próbował zrobić z Miku maskotki Sony.
A co powiecie na kawałek, w którym rodzeństwo płata sobie figle i używa pilota do rozkazywania sobie nawzajem? Twist nad basenem, pojedynek na taniec, szalona kocia przygoda, utwór, który przypomina rpga na PSP, koncert przed szerszą publicznością, zabawa ze śmiesznymi robotami pełna seksapilu, przejażdżka na motorze, wizyta w kinie na jakimś anime itp.
Jestem pod wielkim wrażeniem jak to wszystko jest animowane. W tańcu tych postaci, w ich zalotnych spojrzeniach, czy uwodzicielskich wygibasach nie ma nic sztucznego a to przecież tylko gra, która została przeniesiona z PSP.
Wszystkie te teledyski powstały dzięki pomysłowości ludzi, którzy pokochali vocaloidy, sami napisali treść piosenek i skomponowali do nich muzykę. Jedyne czego żałuję to to, że autorzy gry zapomnieli je przetłumaczyć na język angielski., więc żeby cokolwiek zrozumieć, to trzeba ich szukać na YouTubie.
Luka Megurine.Różowe
włosy, zamiłowanie do okularów. Dojrzała nawet tam, gdzie jej bardziej
znana kumpelka nie może. Nigdy jakoś nie przepadałem za popularnymi
dziewczynami, wokół których kręci się cały świat, więc Luka była dla
mnie oczywistym wyborem. Moja znajomość z Miku to tylko pretekst, żeby
zakręcić się wokół różowowłosej piękności. Wiecie jak to jest. Nieraz
pewnie gadaliście z jakąś dziewczyną tylko po to, żeby lepiej poznać jej
kumpelkę, która wpadła Wam w oko. W Divie f jest tak samo.
Wróćmy jednak do tematu. Jak już wcześniej wspominałem w grze rytmicznej, której wydawcą jest Sega, jest bardzo dużo rzeczy do odkrycia poza samymi utworami. Najważniejsze są moduły, stanowiące dodatkowe stroje dla szóstki bohaterów niniejszej produkcji: Miku, Luki, Rin, Meiko, Len oraz Kaito, czyli czterech dziewczyn i dwóch chłopaków. Modułów do odblokowania jest przynajmniej kilkadziesiąt. W japońskiej produkcji znajdziemy m.in.:
Wiele tych z modułów jest nawet lepsza od oryginalnych lub zostało stworzonych pod konkretny utwór. Wszystko po to, aby gracz nie nudził się przy kolejnych próbach zaliczenia wybranego teledysku.
Nie sposób jednak nie wspomnieć, że autorzy nie przemyśleli do końca sprawy ze zmianą modułów i dochodzi do paradoksalnych sytuacji, gdzie w utworze przeznaczonym dla chłopaka wybrana przez nas dziewczyna śpiewa jego głosem, zachowuje się jak on i vice versa. Ewidentnie powinna być zasada, że wraz ze zmianą modułu przy jakiejś piosence zmienia się też głos wybranego vocaloida, bo większość utworów jest zrobiona pod Miku a nie każdy przecież za nią musi przepadać.
Najlepsze jest jednak to, że zdobywanie coraz to nowszych modułów to tylko czubek góry lodowej, bo oprócz nich do kupienia są również: pokoje divy, meble, jedzenie, prezenty oraz dodatkowe części garderoby takie jak okulary, maski, ogony różnej maści, plecaki itp.
Przez ostatnie kilka lat żyłem w przeświadczeniu, że Ninja Gaiden, Demon's/Dark Souls lub Bloodborne to najtrudniejsze gry pod słońcem i prawdziwy test wytrzymałości psychiki gracza. Mocno się zdziwiłem, gdy spróbowałem zrobić jakąś piosenkę na ocenę perfekcyjną w Divie
Do zaliczenia piosenki wystarczy osiemdziesiąt na sto punktów oceny utworu. Na najłatwiejszym poziomie trudności to banał, ale już potem zaczynają się schody. Z dwóch przycisków, które trzeba naciskać w odpowiednim momencie robi się kilka, dochodzi konieczność wciskania kierunków na krzyżaku razem z konkretnym przyciskiem (trójkąt, kółko, krzyżyk, kwadrat), czasem w krótkim czasie trzeba nacisnąć jeden przycisk po dwa lub więcej razy, niektóre nutki są złączone ze sobą, więc zmienia się rytm ich naciskania. Na wyższych poziomach trudności zwiększa się ilość i szybkość spadających nutek i wcale nie jest łatwo nacisnąć dziesięć nutek pod rząd, jeśli są one poprzedzielane nutkami ciągłymi, gdy trzeba trzymać przycisk dłużej niż normalnie. Żeby tego było mało, nutki mogą spadać z każdej strony ekranu, na przemian itd. W zorientowaniu się w tym, co dzieje się aktualnie na ekranie wcale nie pomagają rozbłyski, spadające kwiaty wiśni, tańczące vocaloidki, które nierzadko wykonują uwodzicielskie pozy i chwalą się swoimi wdziękami. Czasem musiałem ubrać vocaloida w najciemniejszy strój z możliwych, bo bez tego miałem ogromny problem z zauważeniem nutek.
Każda piosenka ma bonusy techniczne i strefy, których zaliczenie daje graczowi dodatkowe punkty na koniec utworu. Niejednokrotnie byłem w sytuacji gdy niezaliczenie tych momentów równało się z niezaliczeniem całej piosenki.
Dobrze, że w grze są przedmioty pomocnicze, bo bez nich zobaczyłbym najwyższą ocenę w piosence może ze dwa razy. Jest różnica w tym jak starasz się zaliczyć piosenkę a tym, jak próbujesz zrobić ją perfekcyjnie, gdy trzeba trafić we wszystkie nutki od początku do końca utworu. Nawet maksymalna koncentracja potrafi nie wystarczyć. Gdy ktoś nagle wchodzi do pokoju, co wytrąca Cię z równowagi, to masz ochotę rozszarpać tą osobę na strzępy. Ile razy byłem w sytuacji, gdy jedna lub dwie nietrafione nutki spowodowane zbyt wolnym przesunięciem palca na padzie lub pomyleniem przycisku doprowadzały mnie do szewskiej pasji? Chciałbym napisać, że miałem wtedy ochotę wyjąc płytę z czytnika i wyrzucić ją przez okno, ale Sega nie wydała tej gry w Europie na krążku, więc musiałbym się zadowolić wyrzuceniem konsoli.
W takiej sytuacji podda się niejedna osoba. W moim przypadku postanowiłem nie dawać za wygraną. Czasem stawałem do piosenki 40-50 razy, żeby zobaczyć upragniony "perfect" a wtedy czułem satysfakcję większą niż przy pokonaniu dowolnego bossa w Dark Souls II lub Bloodbornie. Wystarczyło dobrze się wsypać lub siąść bliżej przy ekranie i nutki spadające w zawrotnym tempie zaczęły spadać wolniej, bo mój mózg zaczął prawidłowo funkcjonować.
Jednak Hatsune Miku: Project Diva f
to nie tylko gra rytmiczna, która cieszy uszy równie mocno jak i oczy.
To nie tylko doskonały sprawdzian naszej koncentracji i szybkiego
reagowania na to, co dzieje się na ekranie. To także gra posiadająca elementy społecznościowe. W tym celu stworzone zostały pokoje divy,
które możemy udekorować wedle własnego widzi mi się, wybierając nawet
typ owego pokoju. W pokojach możemy wejść w interakcję z naszymi
wirtualnymi gwiazdami, głaskając je po głowie, obdarowując prezentami
lub gadżetami umożliwiającymi przeglądanie wszystkich rysunków
stworzonych przez fanów a odkrywających się samoistnie podczas ekranów
wczytywania gry. Tu na spokojnie przesłuchamy ulubionych piosenek a
nawet własnej muzyki, którą posiadamy na dysku twardym. Każdy vocaloid
ma swoje ulubione przysmaki i napoje, więc jeśli dbamy o ich potrzeby,
to zwiększy się ich stopień zażyłości w stosunku do nas.
Musimy jednak uważać, bo nasz dotyk nie zawsze zdziała cuda a wtedy jedyne co nam pozostaje, to obsypywanie rozzłoszczonego vocaloida górą prezentów. Na szczęście każdy z nich jest materialistą, więc nie musimy się martwić o to, że obsypiemy jakąś dziewczynę prezentami a ona okaże się zimną rybą, delikatnie rzecz ujmując.
Nie, ten tryb gry nie nauczy Was podrywać lasek, ale przynajmniej sprawi, że parę razy uśmiech zagości na waszych twarzach, szczególnie jak jakiś vocaloid-gość przyjdzie podkraść jedzenie postaci, którą obecnie odwiedzamy.
Pewnie wiele osób by chciało, abym
napisał, że próba zaliczenia jednego utworu na perfect kilkadziesiąt
razy z rzędu to strasznie monotonne zajęcie, i pewnie przyznałbym im
rację, gdyby nie jeden drobny szczegół, te piosenki szybko wpadają w
ucho i chce się ich słuchać bez końca a świadomość tego, że im wyższy
poziom trudności, tym większa satysfakcja i lepsze nagrody za ich
zaliczenie są wystarczającą motywacją do dalszej gry.
Wszystkie piosenki widziałem po trzech godzinach. Litery końcowe po zaliczeniu wszystkich utworów na normalnym poziomie trudności widziałem po dwudziestu. Teraz mam osiemdziesiąt godzin na koncie a wciąż mam tu coś do roboty. Robienie zdjęć w dowolnym momencie gry, szlifowanie swoich umiejętności, ryzykowanie przy użyciu przedmiotów wyzwania, które w znaczący sposób utrudniają dowolną piosenkę, aby zdobyć za nią więcej punktów divy, zabawa w przebieranki, odwiedziny u vocaloidów i zdobywanie coraz to nowych tytułów za wyczyny to dla mnie wystarczające powody do częstego odpalania tej produkcji.
Gdybym miał pomysły na własne teledyski, to przyjrzałbym się bardziej dosyć rozbudowanemu edytorowi, zaserwowanemu nam przez twórców a tak pozostaje mi cieszyć się tym, co przygotowali oni dla gracza.
Tagi: kaito
len
luka megurine
meiko
miku hatsune
project diva f
rin
8.0
1249V
Recenzja Hatsune Miku: Project Diva F
Ostatnio
recenzowałem strasznie ponurą grę, więc tym razem postanowiłem zająć się
japońskimi słodkościami. Dziś opowiem Wam troszkę o pewnym pożeraczu
czasu podanym w sosie moe.
I. Kwadrat! Zostaw te baby, zboku!
Zaraz, o czym to ja miałem?
Do kogo jest kierowana? Do ludzi, którzy nie planują mieć dziewczyn w realu, bo nie umieją dobrze zagadać albo są zbyt biedni lub do ludzi chorych na prostatę. Ci ostatni nie muszą nawet martwić się o to, ze im penis nabije guza na czole podczas próby zaliczenia którejś z piosenek.
Diva f pokazuje upadek moralny młodych dziewczyn w 3d. Jak się tak patrzę na to, co one wyczyniają, to dochodzę do wniosku, że dobrze, że nie mam córki, bo jak by się zachowywała tak jak vocaloidki z tej gry, to ciąża w nastoletnim wieku murowana.
II. Muzyka.
Przenośny Dreamcast? Gdzie mogę kupić to cacko?
Choć Miku jest płaska i ma zielone włosy, to przyniosła mi prezent na
urodziny i zaśpiewała Wszystkiego Najlepszego, dlatego też postanowiłem
sprawdzić bliżej jak wygląda życie tej wirtualnej gwiazdy.
Tak właściwie to każda jedna ma jakąś inną historię. Raz jest to spacer z kotem. Innym razem dawanie czadu przed publicznością złożoną z więźniów. Duety, tercety, kwartety, piosenki, których motywem przewodnim jest przyjaźń, wiara w to, ze nawet w świecie pozbawionym życia może zakwitnąć nadzieja, hołd oddany okularom, przechadzka z dziewczyną i smutek rozstania, świąteczne ballady oraz wiele innych. W Divie jest nawet piosenka powstała na cześć czterech magicznych przycisków PlayStation i aż dziw bierze, że nikt nie próbował zrobić z Miku maskotki Sony.
A co powiecie na kawałek, w którym rodzeństwo płata sobie figle i używa pilota do rozkazywania sobie nawzajem? Twist nad basenem, pojedynek na taniec, szalona kocia przygoda, utwór, który przypomina rpga na PSP, koncert przed szerszą publicznością, zabawa ze śmiesznymi robotami pełna seksapilu, przejażdżka na motorze, wizyta w kinie na jakimś anime itp.
Jestem pod wielkim wrażeniem jak to wszystko jest animowane. W tańcu tych postaci, w ich zalotnych spojrzeniach, czy uwodzicielskich wygibasach nie ma nic sztucznego a to przecież tylko gra, która została przeniesiona z PSP.
Wszystkie te teledyski powstały dzięki pomysłowości ludzi, którzy pokochali vocaloidy, sami napisali treść piosenek i skomponowali do nich muzykę. Jedyne czego żałuję to to, że autorzy gry zapomnieli je przetłumaczyć na język angielski., więc żeby cokolwiek zrozumieć, to trzeba ich szukać na YouTubie.
III. Dzień dobry. Przyszedłem po nowe moduły.
Wróćmy jednak do tematu. Jak już wcześniej wspominałem w grze rytmicznej, której wydawcą jest Sega, jest bardzo dużo rzeczy do odkrycia poza samymi utworami. Najważniejsze są moduły, stanowiące dodatkowe stroje dla szóstki bohaterów niniejszej produkcji: Miku, Luki, Rin, Meiko, Len oraz Kaito, czyli czterech dziewczyn i dwóch chłopaków. Modułów do odblokowania jest przynajmniej kilkadziesiąt. W japońskiej produkcji znajdziemy m.in.:
- stroje sportowe i kąpielowe,
- bikini,
- szkolne mundurki,
- yukaty,
- stroje fanowskie,
- strój bogini, seksownej pokojówki, nimfy, postaci z mmorpg,
- piękne suknie wieczorowe,
- strój początkującej czarodziejki,
- strój elegancika i zbuntowanego chłopaka,
- stroje przeznaczone na zimę i wiele innych.
Wiele tych z modułów jest nawet lepsza od oryginalnych lub zostało stworzonych pod konkretny utwór. Wszystko po to, aby gracz nie nudził się przy kolejnych próbach zaliczenia wybranego teledysku.
Nie sposób jednak nie wspomnieć, że autorzy nie przemyśleli do końca sprawy ze zmianą modułów i dochodzi do paradoksalnych sytuacji, gdzie w utworze przeznaczonym dla chłopaka wybrana przez nas dziewczyna śpiewa jego głosem, zachowuje się jak on i vice versa. Ewidentnie powinna być zasada, że wraz ze zmianą modułu przy jakiejś piosence zmienia się też głos wybranego vocaloida, bo większość utworów jest zrobiona pod Miku a nie każdy przecież za nią musi przepadać.
Najlepsze jest jednak to, że zdobywanie coraz to nowszych modułów to tylko czubek góry lodowej, bo oprócz nich do kupienia są również: pokoje divy, meble, jedzenie, prezenty oraz dodatkowe części garderoby takie jak okulary, maski, ogony różnej maści, plecaki itp.
IV. Perfekcjonizm.
Do zaliczenia piosenki wystarczy osiemdziesiąt na sto punktów oceny utworu. Na najłatwiejszym poziomie trudności to banał, ale już potem zaczynają się schody. Z dwóch przycisków, które trzeba naciskać w odpowiednim momencie robi się kilka, dochodzi konieczność wciskania kierunków na krzyżaku razem z konkretnym przyciskiem (trójkąt, kółko, krzyżyk, kwadrat), czasem w krótkim czasie trzeba nacisnąć jeden przycisk po dwa lub więcej razy, niektóre nutki są złączone ze sobą, więc zmienia się rytm ich naciskania. Na wyższych poziomach trudności zwiększa się ilość i szybkość spadających nutek i wcale nie jest łatwo nacisnąć dziesięć nutek pod rząd, jeśli są one poprzedzielane nutkami ciągłymi, gdy trzeba trzymać przycisk dłużej niż normalnie. Żeby tego było mało, nutki mogą spadać z każdej strony ekranu, na przemian itd. W zorientowaniu się w tym, co dzieje się aktualnie na ekranie wcale nie pomagają rozbłyski, spadające kwiaty wiśni, tańczące vocaloidki, które nierzadko wykonują uwodzicielskie pozy i chwalą się swoimi wdziękami. Czasem musiałem ubrać vocaloida w najciemniejszy strój z możliwych, bo bez tego miałem ogromny problem z zauważeniem nutek.
Każda piosenka ma bonusy techniczne i strefy, których zaliczenie daje graczowi dodatkowe punkty na koniec utworu. Niejednokrotnie byłem w sytuacji gdy niezaliczenie tych momentów równało się z niezaliczeniem całej piosenki.
Dobrze, że w grze są przedmioty pomocnicze, bo bez nich zobaczyłbym najwyższą ocenę w piosence może ze dwa razy. Jest różnica w tym jak starasz się zaliczyć piosenkę a tym, jak próbujesz zrobić ją perfekcyjnie, gdy trzeba trafić we wszystkie nutki od początku do końca utworu. Nawet maksymalna koncentracja potrafi nie wystarczyć. Gdy ktoś nagle wchodzi do pokoju, co wytrąca Cię z równowagi, to masz ochotę rozszarpać tą osobę na strzępy. Ile razy byłem w sytuacji, gdy jedna lub dwie nietrafione nutki spowodowane zbyt wolnym przesunięciem palca na padzie lub pomyleniem przycisku doprowadzały mnie do szewskiej pasji? Chciałbym napisać, że miałem wtedy ochotę wyjąc płytę z czytnika i wyrzucić ją przez okno, ale Sega nie wydała tej gry w Europie na krążku, więc musiałbym się zadowolić wyrzuceniem konsoli.
W takiej sytuacji podda się niejedna osoba. W moim przypadku postanowiłem nie dawać za wygraną. Czasem stawałem do piosenki 40-50 razy, żeby zobaczyć upragniony "perfect" a wtedy czułem satysfakcję większą niż przy pokonaniu dowolnego bossa w Dark Souls II lub Bloodbornie. Wystarczyło dobrze się wsypać lub siąść bliżej przy ekranie i nutki spadające w zawrotnym tempie zaczęły spadać wolniej, bo mój mózg zaczął prawidłowo funkcjonować.
V. Pokoje Divy.
I co? Który vocaloid jest najlepszy?
Musimy jednak uważać, bo nasz dotyk nie zawsze zdziała cuda a wtedy jedyne co nam pozostaje, to obsypywanie rozzłoszczonego vocaloida górą prezentów. Na szczęście każdy z nich jest materialistą, więc nie musimy się martwić o to, że obsypiemy jakąś dziewczynę prezentami a ona okaże się zimną rybą, delikatnie rzecz ujmując.
Nie, ten tryb gry nie nauczy Was podrywać lasek, ale przynajmniej sprawi, że parę razy uśmiech zagości na waszych twarzach, szczególnie jak jakiś vocaloid-gość przyjdzie podkraść jedzenie postaci, którą obecnie odwiedzamy.
VI. To już koniec?
Dlaczego wszystkie dobre gry kiedyś się kończą? Dajcie mi jakieś nowe piosenki albo dostaniecie ode mnie z cebuli!
Wszystkie piosenki widziałem po trzech godzinach. Litery końcowe po zaliczeniu wszystkich utworów na normalnym poziomie trudności widziałem po dwudziestu. Teraz mam osiemdziesiąt godzin na koncie a wciąż mam tu coś do roboty. Robienie zdjęć w dowolnym momencie gry, szlifowanie swoich umiejętności, ryzykowanie przy użyciu przedmiotów wyzwania, które w znaczący sposób utrudniają dowolną piosenkę, aby zdobyć za nią więcej punktów divy, zabawa w przebieranki, odwiedziny u vocaloidów i zdobywanie coraz to nowych tytułów za wyczyny to dla mnie wystarczające powody do częstego odpalania tej produkcji.
Gdybym miał pomysły na własne teledyski, to przyjrzałbym się bardziej dosyć rozbudowanemu edytorowi, zaserwowanemu nam przez twórców a tak pozostaje mi cieszyć się tym, co przygotowali oni dla gracza.
Werdykt
Graliśmy na: PS3
- + utwory z różnych gatunków muzycznych (elektroniczne, rockowe, twist itd.)
- + świetnie zaaranżowane piosenki
- + ogrom rzeczy do kupienia
- + możliwość robienia zrzutów ekranu w dowolnym momencie gry
- + pokoje divy
- + przedmioty pomocnicze i utrudniające zaliczanie piosenek
- + poziom trudności, który nie pozwala nawet mrugnąć oczami w nieodpowiednim momencie podczas utworu
- - brak wersji pudełkowej gry w Europie
- - przy zmianie modułu nie zmienia się głos vocaloida
- - brak tłumaczenia piosenek na język angielski
- - czasem akcja na ekranie przy konkretnej piosence jest tak intensywna, że ciężko się skupić i zauważyć spadające nutki
- - ukryte tytuły do zdobycia (wolałbym, żeby było wiadomo za co można je zdobyć)
- - poziom trudności, który nie pozwala nawet mrugnąć oczami w nieodpowiednim momencie podczas utworu
Komentarze
Prześlij komentarz