Anime Corner #16
squaresofter 29.05.2017, 12:35
168V
Anime corner #16
Cześć. Tym razem
postanowiłem podzielić się z Wami wrażeniami z jednej z najpiękniejszych
animacji, jaką miałem przyjemność oglądać. Przywitajcie razem ze mną
Wilcze dzieci: Ame i Yuki.
[Wpis zawiera spoilery.]
[Wpis zawiera spoilery.]
Ookami Kodomo no Ame to Yuki (2012r.)
Chciałbym gorąco podziękować P-chanowi i Pandorze za to, że polecili mi Wilcze dzieci, bo po całej masie serii, które zaliczyłem w tym roku wreszcie obejrzałem coś, co mnie wzruszyło i skłoniło do głębszej refleksji.
Oglądając kolejne odcinki Attack on Titan 2 lub My Hero Academia 2 nie mam niestety co liczyć na podobne uniesienia emocjonalne. Zawsze podchodzę do jakiegoś anime, żeby miło z nim spędzić czas, ale jak widzę, że coś zyskuje dużą popularność, to już wiem z góry, że w takiej serii kolejne wątki i złoczyńcy będą wymyślani na biegu, tylko po to, aby twórcy danego tasiemca mogli zarobić.
Wilcze dzieci są inne. Z pozoru jest to prosta historia o kobiecie, która zakochała się w wilkołaku. To, że jej ukochany okazał się być potworem wprawiło ją w niemałe zakłopotanie, ale koniec końców nie bała się go kochać wbrew całemu światu.
Niestety szczęście nie było im pisane. Miłość jej życia wyszła na miejskie łowy, z których nigdy nie wróciła.
Hana została całkiem sama z dwójką małych wilczych dzieci, Yuki i Ame, zupełnie nieprzygotowana do tego, jak je wychować.
I to właśnie o tym, jak ciężko jest wychować samotnej matce dzieci zachowujące się jak wilki jest właśnie ta opowieść.
Nie znajdziemy w niej jakiejś oszałamiającej kreski, ale za to muzyka jest przepiękna i powinna poruszyć widza, który lubi dźwięk pianina i skrzypiec.
Główna bohaterka jest zwykłą studentką, która dorabia w sklepie odzieżowym i nie byłoby w niej nic szczególnego, gdyby nie to, że musi porzucić całe swoje dotychczasowe życie, żeby jej dzieci mogły rosnąć z dala od wścibskich oczów sąsiadów.
Wyjeżdża na odludzie i zamieszkuje z Yuki i Ame w jakiejś zrujnowanej chacie, ale zupełnie się tym nie przejmuje. Postanawia ją odrestaurować i zająć się uprawą roli, aby jej rodzina miała co jeść.
Z początku dziwi się, że jej zbiory się nie udają, ale co o uprawie może wiedzieć, ktoś kto nie ma pojęcia o tym, jak odpowiednio zagospodarować pole? Z książek się przecież nie da tego dowiedzieć.
Choć wydaje się, że jest sama na świecie i często zdarza się jej zasypiać ze zmęczenia podczas opiekowania się swoimi małymi wilkołakami, to przyjazną dłoń wyciągają do niej sąsiedzi, łącznie z jednym starym zramolałym dziadem, który nie wie co to uśmiech, ale o zajmowaniu się ziemią wie chyba wszystko.
Nadchodzi pora, gdy samotna matka musi podjąć jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu. Czy jej dzieci zostaną skazane na samotność i życie na uboczu ze względu na swoje wilkołactwo, czy ma wysłać je do szkoły? To kobieta, która zrobi dla nich wszystko, więc daje się przekonać żywiołowej córce i dopiero wtedy możemy pierwszy raz zaobserwować jak Yuki i Ame różnią się od siebie.
W mig zrozumiemy, które z nich chciałoby się pozbyć swej wilczej natury, a które chciałoby zrezygnować ze swojego człowieczeństwa, biegając po lesie i górach tam gdzie łapy poniosą.
Nie liczcie na wielkie wybuchy i niszczenie planet w tym blisko dwugodzinnym filmie kinowym, gdyż jego autorzy skupili się w nim na pokazaniu tego, czym jest prawdziwa miłość, poświęcenie dla najbliższych, jak ciężkim orzechem do zgryzienia potrafi być macierzyństwo i ukrywanie największych sekretów przed oczami sąsiadów.
Nie mówię to wcale o wilkołactwie, bo możemy je potraktować w sposób dosłowny, ale możemy je także potraktować jako alegorię dotyczącą naszych własnych słabości, o których za żadne skarby nikomu nie powiemy a musimy je ukrywać, bo przecież musimy jakoś żyć wśród ludzi.
Wilcze dzieci to najpiękniejsze anime, jakie widziałem od czasu Shigatsu wa Kimi no Uso (Your Lie in April). Polecam je każdemu, kto szuka w tym medium czegoś więcej niż kolejnych walk, w których główni bohaterowie leją się po gębach a później oglądamy jakąś kłótnię dwóch kalek z kikutami zamiast rąk, co wygląda przekomicznie. Już wolę oglądać malutką Yuki, która złości się na mamę, bo ta ją ignoruje zajęta swoimi matczynymi obowiązkami, następnie zamienia się w maleńkiego wilka i biega tak po całym pokoju. Nic tak bardzo nie poprawiło mi humoru jak ta jedna krótka scena.
Do zobaczenie w następnym Anime cornerze.
Chciałbym gorąco podziękować P-chanowi i Pandorze za to, że polecili mi Wilcze dzieci, bo po całej masie serii, które zaliczyłem w tym roku wreszcie obejrzałem coś, co mnie wzruszyło i skłoniło do głębszej refleksji.
Oglądając kolejne odcinki Attack on Titan 2 lub My Hero Academia 2 nie mam niestety co liczyć na podobne uniesienia emocjonalne. Zawsze podchodzę do jakiegoś anime, żeby miło z nim spędzić czas, ale jak widzę, że coś zyskuje dużą popularność, to już wiem z góry, że w takiej serii kolejne wątki i złoczyńcy będą wymyślani na biegu, tylko po to, aby twórcy danego tasiemca mogli zarobić.
Wilcze dzieci są inne. Z pozoru jest to prosta historia o kobiecie, która zakochała się w wilkołaku. To, że jej ukochany okazał się być potworem wprawiło ją w niemałe zakłopotanie, ale koniec końców nie bała się go kochać wbrew całemu światu.
Niestety szczęście nie było im pisane. Miłość jej życia wyszła na miejskie łowy, z których nigdy nie wróciła.
Hana została całkiem sama z dwójką małych wilczych dzieci, Yuki i Ame, zupełnie nieprzygotowana do tego, jak je wychować.
I to właśnie o tym, jak ciężko jest wychować samotnej matce dzieci zachowujące się jak wilki jest właśnie ta opowieść.
Nie znajdziemy w niej jakiejś oszałamiającej kreski, ale za to muzyka jest przepiękna i powinna poruszyć widza, który lubi dźwięk pianina i skrzypiec.
Główna bohaterka jest zwykłą studentką, która dorabia w sklepie odzieżowym i nie byłoby w niej nic szczególnego, gdyby nie to, że musi porzucić całe swoje dotychczasowe życie, żeby jej dzieci mogły rosnąć z dala od wścibskich oczów sąsiadów.
Wyjeżdża na odludzie i zamieszkuje z Yuki i Ame w jakiejś zrujnowanej chacie, ale zupełnie się tym nie przejmuje. Postanawia ją odrestaurować i zająć się uprawą roli, aby jej rodzina miała co jeść.
Z początku dziwi się, że jej zbiory się nie udają, ale co o uprawie może wiedzieć, ktoś kto nie ma pojęcia o tym, jak odpowiednio zagospodarować pole? Z książek się przecież nie da tego dowiedzieć.
Choć wydaje się, że jest sama na świecie i często zdarza się jej zasypiać ze zmęczenia podczas opiekowania się swoimi małymi wilkołakami, to przyjazną dłoń wyciągają do niej sąsiedzi, łącznie z jednym starym zramolałym dziadem, który nie wie co to uśmiech, ale o zajmowaniu się ziemią wie chyba wszystko.
Nadchodzi pora, gdy samotna matka musi podjąć jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu. Czy jej dzieci zostaną skazane na samotność i życie na uboczu ze względu na swoje wilkołactwo, czy ma wysłać je do szkoły? To kobieta, która zrobi dla nich wszystko, więc daje się przekonać żywiołowej córce i dopiero wtedy możemy pierwszy raz zaobserwować jak Yuki i Ame różnią się od siebie.
W mig zrozumiemy, które z nich chciałoby się pozbyć swej wilczej natury, a które chciałoby zrezygnować ze swojego człowieczeństwa, biegając po lesie i górach tam gdzie łapy poniosą.
Nie liczcie na wielkie wybuchy i niszczenie planet w tym blisko dwugodzinnym filmie kinowym, gdyż jego autorzy skupili się w nim na pokazaniu tego, czym jest prawdziwa miłość, poświęcenie dla najbliższych, jak ciężkim orzechem do zgryzienia potrafi być macierzyństwo i ukrywanie największych sekretów przed oczami sąsiadów.
Nie mówię to wcale o wilkołactwie, bo możemy je potraktować w sposób dosłowny, ale możemy je także potraktować jako alegorię dotyczącą naszych własnych słabości, o których za żadne skarby nikomu nie powiemy a musimy je ukrywać, bo przecież musimy jakoś żyć wśród ludzi.
Wilcze dzieci to najpiękniejsze anime, jakie widziałem od czasu Shigatsu wa Kimi no Uso (Your Lie in April). Polecam je każdemu, kto szuka w tym medium czegoś więcej niż kolejnych walk, w których główni bohaterowie leją się po gębach a później oglądamy jakąś kłótnię dwóch kalek z kikutami zamiast rąk, co wygląda przekomicznie. Już wolę oglądać malutką Yuki, która złości się na mamę, bo ta ją ignoruje zajęta swoimi matczynymi obowiązkami, następnie zamienia się w maleńkiego wilka i biega tak po całym pokoju. Nic tak bardzo nie poprawiło mi humoru jak ta jedna krótka scena.
Do zobaczenie w następnym Anime cornerze.
Komentarze
Prześlij komentarz